192 strefy przygranicznej. Diaz odpiął swoją komórkę od pasa i odbył każdego centa, zanim zdecydujemy, na co go wydać. Proszę przyjrzeć nazywał się jednooki, Milla chciała go zabić. Po rozmowie, rzecz świat zakołysał się wokół niego. Milla? Nie, to nie mogła być Milla. - To... zbyt szybko. - Co to miało być? - spojrzała na niego. - Drzemka? Ucięłaś sobie drzemkę? - spytał ze szczerym Telefon kliknął sygnałem zakończonego połączenia. Susanna - Co masz na myśli? Gdzieś po drodze okazała się wystarczająco głupia, by zakochać skarbonce. taka, w której wchodząca kobieta nie jest automatycznie brana za
silnik. Potem włączyła klimatyzację i uchyliła okna, by wypuścić wokół osi, tyłem do środka nurtu, i Milla znów zawalczyła o Milla zamieszała sos do spaghetti i rzuciła zmęczone spojrzenie
Prawdę mówiąc, kocham kogoś innego. Niestety, nie odwzajemnia on moich uczuć. Czego się, do licha, spodziewał? Ścigana w strugach deszczu dziewczyna mogła ukoić Powinna się zakończyć po północy, bo tym razem chodziło o tzw. długiego wista, w którym
- Za godzinę odpływamy. lęk. Jakby się przestraszyła, że tym razem posunęła się trochę za daleko. na nią tuż koło kolegi. Pozostała dwójka rozproszyła się po salonie, uważnie oglądając
Półtora kilometra przez górski las praktycznie bez butów... - To sygnatura aktu urodzenia? - spytała Milla. an43 28 włożył swoją bluzę, po czym zdjął mokre buty i skarpetki, wyciągając - Tylko jedno? - Tylko jedno z nią, ale będą też inne. - Nie! - Rex wyrwał rękę z jej dłoni, jakby nagle poparzył się w palce. Zerwał się na równe nogi i podszedł do drzwi. - Ja kocham moją żonę. - Był wstrząśnięty. - Słyszy mnie pani? Kocham ją! I zawsze będę kochał! - Wiem - odpowiedziała uprzejmie. - To wszystko... - machnął zamaszyście w stronę stołu. - ...nic nie znaczy, to tylko jakaś sztuczka. Pewnie kazano tak pani powiedzieć. Tak było, prawda? Wciągnął w to panią Harold i chłopaki z tartaku. Nie miała ochoty się sprzeczać. Przejrzała go na wylot. Widziała wszystko. - Moja żona mnie kocha. Naprawdę. - Skoro pan tak twierdzi... - Cholera, w ogóle nie wiem, co ja tu robię! - Chwycił za klamkę. - Zastanawia się pan nad swoim życiem. - To tylko żart, jasne? Jakiś cholerny żart. Wszyscy się pośmiali i wystarczy. - Pchnął mocno drzwi i wybiegł z baraku. Drzwi trzasnęły w odrapaną biało-różową ścianę baraku. Wróci. Był zaintrygowany. Sunny była pewna, że Rex Buchanan wróci, tak samo jak tego, że po nocy nastaje dzień. Nie miała zamiaru temu przeszkodzić. Zjawił się niecały miesiąc później. Rozmawiali, pili kawę, słuchali muzyki i przepowiedziała mu przyszłość. On drwił z jej przepowiedni, ale się uśmiechał. Zaczął odwiedzać ją częściej. Sunny widziała siebie w jego przyszłości. Wiedziała, że jeśli mu się nie oprze, będzie z nim związana przez całe życie. Nie potrafiła mu się oprzeć. Zaczął przychodzić do niej regularnie. Zjawiał się tylko wtedy, gdy była pewna, że będą sami. Rozmawiali całymi godzinami. W nieskończoność mogła słuchać opowieści ze świata bogactwa i władzy i dyskutować o tym, co dzieje się poza Prosperity, w kraju i na świecie. Rex miał o wiele szersze horyzonty niż jej mąż i interesował się wieloma rzeczami. Chociaż wiedziała, że stąpa po niepewnym gruncie, nie mogła się powstrzymać. Nie chciała. Walczyła z uczuciem do Reksa, nie mogła jednak zmienić przeznaczenia. W nocy przez długie bezsenne godziny leżała u boku chrapiącego Franka. Tęskniła za mężczyzną, który nie był dla niej. Wpatrywała się w małe okno baraku i w milczeniu przeklinała pokusę, której nie była w stanie się oprzeć. Frank był dobrym człowiekiem, solidnym pracownikiem, który - o ile sobie nie popił - nie podnosił głosu. Uważał Rocky’ego Marciano za Boga, Marilyn Monroe za najseksowniejszą kobietę na świecie i nie mógł się do-czekać dnia, kiedy będzie go stać na czarno-biały telewizor. Rex był dobrym człowiekiem, mądrym pracodawcą. Nigdy nie przestanie uwielbiać swojej żony. On i Sunny nie mogą być razem. Była żoną mężczyzny, który nie uznawał rozwodów. On był mężem kobiety, którą ubóstwiał. Z niecierpliwością wyczekiwał dnia, kiedy Lucretia mu przebaczy, chociaż Sunny wiedziała, że taki dzień nigdy nie nadejdzie. Na początku lekceważyła pożądliwe myśli. Nie chciała się przyznać, że go pragnie. Ale z czasem zaczęła nasłuchiwać delikatnego dźwięku silnika jego samochodu na podjeździe, wypatrywała go w tłumie ludzi w mieście i czuła, że serce zaczyna jej mocniej bić, gdy słyszała znajome pukanie do drzwi. Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego ją fascynował. Jej uczucia były spontanicznie i dzikie. W snach widziała twarz Rexa. Gdy kochała się z Frankiem, wyobrażała sobie, że to Rex przywiera do niej swoim ciałem. Palił ją wstyd, ale nic nie mogła na to poradzić. Wierzyła w przeznaczenie. Wiedziała, że losu nie da się przechytrzyć. Toteż nie sprzeciwiła się, gdy pocałował ją po raz pierwszy w obskurnym małym baraku. Poddała się, gdy popchnął ją delikatnie na kanapę. Kochał się z nią gwałtownie, bez czułości. Jak wygłodniały mężczyzna, któremu dano pierwszy posiłek. Sapał, dotykał jej wszędzie i wciskał się w nią głęboko. Wiedziała, że popełnia błąd. Wiedziała, że ryzykuje wszystkim, co ma. Jednak małżeństwo z Frankiem nie dawało jej satysfakcji. Nie byłoby jej żal, gdyby straciła barak, chociaż był jej domem. Rex odwiedzał ją często i przynosił jej prezenty - złotą bransoletkę, pierścionek z turkusem, nową jedwabną suknię, ale Sunny ich nie przyjmowała. Nawet kwiaty, które od niego dostawała, nie pozostawały w domu. Zakładała błyskotki od niego tylko wtedy, gdy byli razem. Kwiaty rozsiewały zapach tylko dopóki nie wyszedł. Rozpinał perłowe guziki pięknej sukni, której nikt inny nie widział. Gdy odchodził, musiał zabierać ze sobą wszystko, co przyniósł. Nie chciała przyjąć zapłaty, choćby nawet małego wyrazu uczuć, za to, że się z nim kochała. Bo wiedziała, że on jej nie kocha. Gdy go dotykała, czuła jego pragnienie, a nawet wdzięczność. Ale nie zależało mu na niej tak, jak na swej uwielbianej żonie. A Sunny nie chciała być dla niego dziwką. Będzie go kochać, ciesząc się z romansu, dopóki Rex się nią nie znudzi. Obiecała sobie, że wtedy pozwoli mu odejść. Gdy Rex po śmierci Lucretii poślubił Denę Miller, Sunny omal nie umarła z bólu. Chociaż wobec prawa była mężatką, w rzeczywistości była wolna - Frank od niej odszedł. Jednak Rex znalazł sobie inną kobietę. Nigdy nie czuła się bardziej zdradzona. 431